Tytuł oryginalny: The Crow
Reżyseria: Alex Proyas
Reżyseria: Alex Proyas
Gatunek:
akcja, thriller, fantasy
Produkcja: USA
Czas: 1 h 42 min
Grupa bandytów zabija Erica Dravena (w tej roli fantastyczny Brandon Lee) oraz brutalnie gwałci jego dziewczynę, która potem umiera. Rok później Eric, dzięki tajemniczemu krukowi, zmartwychwstaje, by dokonać zemsty.
Już z samego opisu można odnieść wrażenie, że jest to film mroczny. Nie można się w tym przypadku mylić, gdyż w „Kruku” rzeczywiście doświadczymy ciężkiego, przytłaczającego, gotyckiego mroku. Ponadto świetnie oddano w nim specyficzny klimat filmów lat 90-tych.
Na wielkie uznanie zasługuje gra Brandona Lee – syna słynnego Bruce’a Lee. Stworzył bardzo wyrazistą kreację, z którą sympatyzujemy od momentu pojawienia się na ekranie, mimo tego, że dokonuje on brutalnych mordów – jednak wszystko to w imię słusznej zemsty. Niestety życie młodego Lee zostało przerwane właśnie na planie „Kruka”. Do incydentu doszło, gdy aktor grający Funboya (jednego z bandytów) wystrzelił pocisk z pistoletu w stronę Lee. Wszystko zaistniało zgodnie z planem, gdyż taka scena miała miejsce w scenariuszu. Niestety pistolet okazał się naładowany prawdziwym nabojem, a Brandon Lee zmarł, śmiertelnie postrzelony. Trudno było szukać winnego – niektórzy uznają to za brak doświadczenia osób odpowiedzialnych za broń na planie, inni podejrzewają morderstwo doskonałe, są również tacy, co winią klątwę ciążącą nad całą produkcją.
Po śmierci aktora, twórcom filmu trudno było się pozbierać, więc do dokończenia całości zabrano się po okresie żałoby. Na szczęście większość scen z Brandonem było już nakręconych, a co do reszty – posłużono się ówczesną technologią komputerową. Oczywiście feralna scena, zawierająca śmiertelny wystrzał, nie jest zawarta w filmie – jedna z teorii głosi, że taśma została natychmiast zniszczona, inna, że oddano ją rodzinie.
Moim zdaniem ostateczna wersja filmu jest wręcz perfekcyjna i należą się wielkie dzięki tym, którzy pragnęli, by „Kruk” ujrzał światło dzienne i tym samym, by w ten sposób upamiętnić zmarłego.
Bardzo podoba mi się ścieżka dźwiękowa filmu – jeśli ktoś gustuje w gotyckiej, smutnej muzyce, powinien bez wahania sprawdzić soundtrack. Zespół The Cure skomponował specjalnie na potrzeby „Kruka” utwór „Burn”.
Jestem świadoma tego, że, jakkolwiek okropnie to zabrzmi, śmierć głównego aktora przyczyniła się w dużej mierze do popularności filmu. Ludzie chcą zobaczyć film, który ma za sobą taką mroczną historię. W końcu i ja właśnie dlatego zainteresowałam się „Krukiem”. Nie uważam jednak, że jest to jakiś powód do wstydu. Film na szczęście broni się sam i mieści się wysoko na liście gotyckich thrillerów, a już z pewnością, jeśli zawężymy granicę tylko do lat 90-tych.
„Kruka” polecam osobom, lubiącym coś innego, niż tylko cukierkowe komedie romantyczne. Tutaj również jest miejsce na miłość – piękną i dobrą, która zdołała przetrwać nawet śmierć.
Moja ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję, że chcesz zostawić komentarz. Pozdrawiam i miłego dnia!